niedziela, 11 października 2015

Nie myślisz? Nie idę z Tobą do łóżka.

Naszło mnie dzisiaj na przemyślenia dotyczące mojego życia, a także uświadomiłam sobie, że przez wieczne niewyspanie, niedojadanie i pracę zaniedbałam bloga, który jest formą autoterapii. No i z tego powodu postanowiłam napisać o czymś dosyć osobistym, tak więc przygotujcie się.
No więc...
Dobra, stresuję się, ale tylko trochę.




Niech będzie...

Ughm, nie może mi to wyjść spod klawiszy, ale niech będzie.
Tak więc...

Jestem łatwa.

Tutaj niestety muszę rozczarować kilku moich hejterów (Boże, jak to strasznie podnosi mi samoocenę, mam hejterów!) którzy już w tej chwili rozkoszują się tym, że mieli rację - otóż nie puszczam się z każdym napotkanym facetem. Nie nazwę się szczególnie cnotliwą, ale jak to mówił stary dowcip:

- Pij, będziesz łatwiejsza
- Ja jestem łatwa ale Ty jesteś pizda.


Tak więc to, że jestem łatwa oznacza to, że można łatwo mnie zdobyć. Ale problemem jest to, że trzeba mieć jeszcze do tego odpowiednie narzędzia (tak, nie narządy, uwierzcie, w samym fakcie posiadania penisa nie ma nic nadzwyczajnego, nawet jeżeli ja go nie mam). Tak więc co składa się na ten niesamowity zestaw, który otwiera serca, (czy też, mówiąc bez ogródek, nogi?):

1. MÓZG

Możesz mieć ciało jak Ryan Gossling, głos jak Marcin Dorociński, twarz Johnny'ego Deppa, ale jeśli nie potrafisz skleić poprawnie prostego zdania, nie masz pojęcia, co się dzieje dookoła Ciebie a opowieścią życia jest jak najebałeś się trzy lata temu to błagam - lepiej zostań przy swoim piwie, a może jakimś cudem odwalisz jeszcze większą kichę, żebyś nie musiał opowiadać po raz setny tej samej, żałosnej historii. To w Twojej sytuacji najlepsza rada więc doceń, choć zapewne nie rozumiesz ukrytej ironii, ale i tak jesteś już skreślony, więc co za różnica? :)

2. WŁASNE ZDANIE

Nie lubisz dzieci, ale chwilę po tym, jak wspomnę, że kiedyś chcę je mieć, to już wybierasz im imiona? Jestem wegetarianką, więc nagle rzucasz mięso, chociaż właśnie skończyłeś kebsa? To ja chyba rzucam wegetarianizm i już nie chcę mieć dzieci. Chyba dalej nie mamy wspólnych tematów, proste. Nie wyobrażam sobie spać z kimś, kto absolutnie we wszystkim się ze mną zgadza, dyskusje i kłótnie, czasem nawet walki są dobre. A godzenie się ponoć jeszcze lepsze.

3. OSOBOWOŚĆ

Jestem wulkanem energii. Ponadto gadam za dużo, wchodzę za mocno w relacje, kocham na zabój, skoczę w ogień za tych, których kocham i może dla niektórych jestem szalona, nie można nazwać mnie bezbarwną ani nudną. Jestem słodka i wyrazista, zajmuję dużo przestrzeni i nierzadko wchodzę komuś w aurę. Jeżeli nie umiesz się przebić przez to - najprawdopodobniej nawet Cię nie zauważę. A naprawdę się staram. Więcej, nie musisz nawet lubić tego, że mój świat kręci się wokół mnie - nie mam zamiaru Cię za to przepraszać. To Ty chcesz do niego wejść. Więc, błagam, nie próbuj zagadywać mnie o papierosa, bo go dostaniesz. Nie zastanawiaj się, czy podejść - nie gryzę, jestem mega otwarta i na pewno znajdziemy wspólny temat.

4. POKORA

Poznanie prawdziwego znaczenia tego słowa zajęło mi lata. Ale teraz znam teraz swoje limity, znam swoje zalety i wiem, kim jestem. Wiem, co jestem w stanie osiągnąć (czytaj: wszystko, czego sobie zażyczę), ale wiem też, z czym muszę się zmierzyć po drodze. Nauczyłam się, że w wielkim mieście znaczę absolutnie nic, ale to nie jest koniec świata, a początek drogi do budowania własnego świata. Nauczyłam się, że nie muszę mieć idealnego ciała, ale też moje kompleksy nie muszą pchać mnie w ramiona każdego, kto powie mi że jestem ładna. Wiem, że mam niesamowity, ale porąbany mózg, wiem, że jestem niestabilna, nie czuję się bezpiecznie, że robię dużo głupot, ale wiesz co? Prawdziwą pokorą jest to, że akceptuję to. Poza momentami depresyjnymi nie zaprzeczam już faktom, nie obniżam ani nie zawyżam swojej wartości. Ty też nie musisz. I nie musisz być Ryanem, Johnnym, Marcinem, bądź sobą i lub siebie. Jeśli lubię Cię takim, jakim jesteś to nie potrzebuję Twojego udawania. W końcu to z Tobą, a nie z Twoją maską będę uprawiać seks, spotykać się, randkować, a może po prostu pić do białego rana.

5. POCZUCIE HUMORU

To jest jedna z najgorszych rzeczy, którą możesz zrobić: wpadliśmy sobie w oko, idziemy na papierosa, zaczynamy gadać, rzucam żart a Ty patrzysz się na mnie jakbym przynajmniej zaczęła mówić w chińskim uproszczonym (lub po węgiersku, jeżeli nie jesteś tubylcem). I wtedy cała moja sympatia wyparowuje. Nie chodzi o to, że Cię to nie bawi, bo nie musi, ale widzę na twarzy pierwsze oznaki przetwarzania, procesy ruszające z trudem po długim czasie nieużywania mózgu i uwierz, to działa dużo lepiej niż tabletki, to nawet lepsze niż szklanka wody zamiast. Po prostu moje libido spada do ziemi i nawet nie chce mi się go podnosić. Po prostu nie. Chyba właśnie je zdeptałam.

***

No to trochę się uzewnętrzniłam. Ale teraz muszę was (zwłaszcza panów którzy mieli nadzieję poprzez ten krótki przewodnik dostać się do moich majtek) zasmucić. Podążanie tymi radami nie sprawi, że się z wami prześpię, ponieważ najprawdopodobniej tak się nie stanie. Popełniłam parę błędów w życiu i w chwili obecnej nie szukam nowego partnera, jest dobrze tak, jak jest. Ale uwierzcie mi, kobiety kochają mózgi. Kobiety nie potrzebują zimnych drani, sześciopaków, świetnych aut ani najmodniejszych ubrań - jasne, nie jest to złe, ale kobiety kochają mądrych facetów. I jasne, możecie celować w panny, które nie stawiają tego na piedestale. Ale wtedy nawet nie macie co próbować z fajnymi laskami. Po prostu, nie będziecie mieli nawet o czym rozmawiać. A o to wszystko się rozbija.

sobota, 26 września 2015

Łatwo przyszło, łatwo poszło.

Zapis rozmowy z Przyjacielem:

- Ale nie wygladam jak pulpet?

- Wyglądasz jak spełnienie marzeń. Gdybym mógł wybierać najpiękniejszą dziewczynę na ziemi, to wybierałbym tą z Twojego profilowego*, aktorki filmowe się chowają. Jest PIĘKNY uśmiech, który rozpromienia wszechświat. Ta niewinność, lekkość, CIEPŁO, a jednocześnie ta iskierka w oczach, która mówi, że to będzie nieprzespana noc (to to już moja erotomańska interpretacja). Widzę wspaniałą, cudną, piękną, gorącą, dziewczynę, z którą mogę do tego wszystkiego pogadać przed, po i w trakcie, iść wieczorem na spacer po plaży, albo zasiedzieć się na filmie przed kompem, przedstawić rodzicom, znajomym, albo porwać do puszczy tylko dla siebie na całe tygodnie.
(...) Tzn, nie ze źle, otóż kwintesencja wszystkiego co najlepsze. Gdybym mógł zmienić 3 dowolne rzeczy, nic bym nie zmienił.

- Ale czemu mam takie życie, że nie słyszę tego od kogoś, z kim byłam, z kim jestem?

- To idź, znajdź kogoś, kto ucieszy się z Ciebie tak jak ja bym się ucieszył 



To teraz, wy, dziewczyny i chłopaki, kobiety i mężczyźni, idźcie znaleźć kogoś, kto będzie was takimi widział. Tego wam życzę. Zasługujecie na to.



* o tym zdjęciu mowa

poniedziałek, 14 września 2015

Tak, było dobrze, powiedz to!

Znasz to uczucie - spotykasz gościa. Nieważne, czy przystojny, czy raczej trochę mu brakuje, nieważne, czy ma krzywe zęby, czy wygląda jak reklama gabinetu stomatologicznego, ważne, że pachnie przyzwoicie, ładnie się uśmiecha, nie możecie oderwać od siebie wzroku a rozmowa klei się tak, że macie ochotę przegadać całą noc. A najlepiej już nie gadać. U ciebie, u niego, tu, na stole.

No i tak też się dzieje, przybywacie, ubrania fruwają w kierunku twojego fotela czy (na przykład) kota (który planuje już jak najboleśniej obudzić cię o 3:30 ale zupełnie o to nie dbasz) jesteście nadzy, niedoskonali, ale zupełnie nie robi wam to różnicy - chcecie siebie dokładnie teraz, w tym momencie, całych, po kawałku, teraz, zaraz, już. Cierpliwość to ostatnie słowo w waszych słownikach.

Nareszcie odklejacie się od siebie, opadacie ciężko na łóżko albo zostajecie w dziwnych pozach, może wycieracie spocone twarze i przytulacie się. Ty leżysz zadowolona, wtulasz się i patrzysz mu w oczy i słyszysz: "Dobrze Ci było"?

...
...
...


W pierwszej chwili nie jesteś pewna, czy na pewno dobrze słyszysz. Po takim wysiłku jesteś trochę wykończona i szumi ci w głowie, więc normą jest, że możesz nie ogarniać. Ale on się wpatruje w ciebie, oczekuje odpowiedzi i wiesz już, że naprawdę to zrobił. Że mogło być tak cudownie, ale coś spieprzyłaś. No bo, czy pytałby się z innego powodu? Ale zaraz, zaraz. Fruwałaś po ścianach, głowa zaliczyła chyba wszystkie rogi łóżka, sąsiedzi rano zaczną nawiedzać cię z pretensjami i ostrzegać przed tobą dzieci, kot marzy żeby wyszarpać ci struny głosowe wlepiając ślepia w twoje nieprzytomne spojrzenie, nóg nawet nie próbujesz postawić na ziemi, bo nie będziesz w stanie się na nich utrzymać ogólnie czujesz się jak bogini, a on zastanawia się, czy wszystko poszło dobrze?

Nie wiem, skąd to się bierze. To, czego ja nauczyłam się o mężczyznach to fakt, że (w zależności od wyznawanych wartości) chcą albo poczuć się dobrze jako kochankowie (czyli najzwyczajniej w świecie połechtać swoje ego) albo naprawdę martwią się o to, żeby tobie było dobrze, znane jest także połączenie tych dwóch stanów. Powiedziałabym, że to trochę odpowiednik naszego celulitu i rozważań, czy on uzna mnie za wystarczająco seksowną. O ile jednak dojrzała, świadoma swojego ciała babka nie powinna już mówić tego głośno - facet naprawdę nie zwraca uwagi na takie szczegóły, zwłaszcza w momencie, kiedy dochodzi już do zbliżenia, o tyle mężczyźni z jakiegoś powodu potrzebują takiego potwierdzenia i to pomimo wszystkich twoich wrzasków i (jego) podrapanych pleców.

I nie będę oszukiwać, że kiedy słyszę to pytanie mam ochotę udusić go poduszką albo wytoczyć działa w postaci sarkazmu i rzucić coś w stylu "NO WIESZ, TAK W SUMIE TO..." ale nie. Kiedy patrzę w oczy temu biedakowi (nic obraźliwego, naprawdę uważam, że to słodkie!), który naprawdę potrzebuje tego potwierdzenia tak jak ja potrzebuję się przytulić i mogę mu je dać (chociaż już raz to zrobiłam, a w sumie, może nieraz ;)), to przełykam ślinę i uśmiecham się słodko mówiąc, że było cudownie. Nie, nie kłamię, nie mam powodu. Jasne, że trochę mi przykro, że nie wziął za dobrą monetę wszystkiego co działo się między nami (nigdy niczego nie udaję), ale to naprawdę nic mnie nie kosztuje, a może bardzo pomóc w chwili jego słabości.

I zapewne jeśli się jeszcze spotkacie, będziecie parą albo po prostu wybierzecie formę seksu bez zobowiązań (czy też, jak to ładnie się zwie 'friends with benefits'), znowu będziecie uprawiać gorący, namiętny seks on znowu będzie potrzebował potwierdzenia. Daj mu je. Dla ciebie to jest tylko wypowiedzenie głośno tego, co czujesz. Dla niego to ważny element samooceny. A dla was gwarancja, że czeka was jeszcze sporo fajnych chwil.

sobota, 12 września 2015

To nie Ty jesteś głupia.

Spotykasz go. Przystojny – no, nawet. Nie brakuje mu zębów, ręce i nogi na miejscu, z czasem okaże się, ze w bokserkach tez wszystko jak należy. Inteligentny – no tak, przynajmniej na tyle, żeby nie uruchomić twojego radaru idiotów – możecie się pośmiać, porozmawiać poważnie o życiu, śmierci polityce i dobrych restauracjach a także snuć filozoficzne dysputy w czasie seksu. Do tego nawet dba o siebie (może chodzi na siłownię, może do kosmetyczki, jednak wygląda i pachnie wciąż jak facet, wiec prawie ideał). Wszystko idzie fajnie, pięknie, różowo, możecie razem wyjść bez przypalu, gadacie godzinami, w łóżku wanilia z elementami pieprzu, zbierasz sie z prześcieradła przez kolejne poł godziny próbując przy tym złapać oddech jak astmatyk w sezonie pylenia – słowem: nie ma nic, na co mogłabyś narzekać. I nawet mogłabyś już powiedzieć, ze jesteś szczęśliwa, ale…

Cokolwiek nie powiesz towarzyszy ci salwa śmiechu albo komentarz. Kiedy zaczynasz cos opowiadać wysłuchujesz pytan, czy przypadkiem znowu nie jesteś pijana. Każda opinia kontrowana jest przez jego, zawsze najważniejsza i najbardziej aktualna. Na początek śmiejesz się z nim – nie chcesz wyjść na idiotkę bez poczucia humoru a tym bardziej bez dystansu do siebie. Ale z czasem zaczynasz się zastanawiać – co do cholery się z Toba stało. Nigdy nie byłaś głupia – wręcz przeciwnie, nie musiałaś wypowiadać się na każdy temat, ale ludzie chętnie słuchali, co masz do powiedzenia. Nawet kiedy prowadziłaś pijackie dysputy nie budziłaś się zażenowana po imprezie, gdyż inni chętnie podejmowali temat. Niezależnie, w jakiej grupie się znalazłaś potrafiłaś przetrwać i zjednać sobie sympatie ludzi a teraz stajesz się głupią idiotką której zdanie… no cóż, wypowiedziała, zdarzały się gorsze rzeczy wiec można to jakoś zakryć.

I gdyby był to raz, przeszłabyś nad tym do porządku dziennego ale przy tym kolesiu czujesz się po prostu GLUPIA, czujesz się jak dziewica w łóżku z gwiazda porno, jak gimnazjalista na uniwersyteckiej dyskusji. I w żadnym momencie, niezależnie na jaki temat wyrażasz swoje zdanie on nie przyzna Ci racji, raczej rzuci błyskotliwy komentarz podsumowujący twoje wypociny stawiając Cie w najgorszym świetle (jednocześnie samemu błyszcząc jak gwiazda polarna czy może raczej fekalia na perskim dywanie).

Czy to oznacza, ze nagle zatraciłaś zdolność myślenia, stałaś się amebą i powinnaś ograniczyć czynności życiowe do oddychania, rozkładania nóg plus oczywiście utrzymywania niezłego tyłka, ale w żadnym wypadku nie wolno Ci otwierać ust a tym bardziej już nie robić tego publicznie? Czy to oznacza, ze nagle twój mozg zaczął się kurczyć aż całkowicie wyparować i powinnaś się z tym pogodzić, ze świat ma się lepiej nie słuchając twoich wypocin?

Cóż… Tak, straciłaś mozg. Ale tylko dlatego, ze pozwalasz jakiemukolwiek kolesiowi o zaburzonym poczuciu własnej wartości dyrygować Toba. Jasne, nie jestem jedna z szalonych feministek które uważają ze mężczyźni to gorszy gatunek, powiem szczerze, ze lubię jak czasem facet podejmuje decyzje i zdejmuje z moich barek ten ciężar, ale w żaden sposób nie będę akceptować faktu, ze gość czuje się przy mnie na tyle głupi, ze zamiast podszkolić mozg albo odrzucić to idiotyczne myślenie musi dowartościować się ściągając mnie w dol. Dwie proste zasady – wybrał mnie, to znaczy ze nie tylko mam słodka buźkę i niezłe ciało ale mam także cos do powiedzenia (z mojego doświadczenia większość kolesi woli jednak mieć możliwość porozmawiania przed, po albo nawet w trakcie). Druga zasada – ja go wybrałam, znaczy ze lubię jego tok myślenia, sposób rozumowania i to nawet wtedy, kiedy totalnie się z nim nie zgadzam.
Jestem prostą dziewczyną. Lubię dobry seks, lubię długie rozmowy, lubię dużo się śmiać, ale przede wszystkim chce czuć się swobodnie zostawiając poczucie zażenowania za drzwiami. Ale zdecydowanie lubię to poczucie, kiedy wszystko to występuje razem. To nie jest wiele, nie rożni się od potrzeb i pragnień innych lasek, jakie znam, a powiedziałabym nawet, ze jestem minimalistką (nie zadam od gościa, żeby za mnie płacił, nie oczekuje super prezentów, jestem w stanie udźwignąć swoje wydatki bez pomocy faceta). Ale jeśli nie otrzymuje podstawowych rzeczy jak poczucie bezpieczeństwa, poczucie, ze cos znaczę – wycofuje się.

Kiedyś pozwalałam gościom robić ze mną, co chce i dostawałam wielkiego kopa (odcisków butów na moim tyłku już nawet nie policzę). Teraz się szanuje. Nie jestem głupia i znam wielu ludzi, dla których rozmowa ze mną jest przyjemnością i z którymi możemy pic whisky do rana i nigdy nie zabraknie nam tematów. Jeśli jakiemuś facetowi to nie pasuje, polecam znaleźć ładna i głupia laskę, która będzie zaśmiewać się z jego żartów, ładnie wypinać tyłek i potwierdzać wszystko jedynie poprzez trzepot rzęs. Polecam także zacząć się akceptować a nie szukać możliwości poczucia wartościowym poprzez ośmieszanie ludzi dookoła. To naprawdę dobra metoda, która pozwala utrzymać ludzi przy sobie. I to naprawdę działa, bo po pierwsze zaczynasz lubić siebie taka, jaka naprawdę jesteś i przestajesz się tego wstydzić a po drugie – zaczynasz oczyszczac swoje srodowisko z ludzi, którzy za wszelka cene probuja udowodnić jak głupia jesteś tylko po to, aby przez chwilę poczuć się lepiej.



Nie, nie jesteś głupia. To on nie potrafi zaakceptować Twojej mądrości. I wiesz co? Olej go. Trzymaj sie z tym, kto nie ma takich problemow.

czwartek, 10 września 2015

Nie rób z siebie idiotki.

Jako że temat związków, relacji, rozstań, powrotów, pijackich SMSów nie jest mi obcy (kto mnie zna, wie nawet, że w ostatnim punkcie jestem niekwestionowanym mistrzem żenady) ostatnio dosyć uważnie obserwuję siebie i ludzi dookoła właśnie przez ten pryzmat. I ze smutkiem musze powiedzieć, że w żaden sposób nie potrafimy się rozstawać. Nie będę się koncentrować na mężczyznach, bo brakuje mi doświadczenia (a także pewnych części, które sprawiają, że przynależy się do tej części społeczeństwa :) ). Ale laski, dla nas można wyznaczyć kilka zasad:

1. To ZAWSZE boli, ale to normalne.

Odszedł? Ty go zostawiłaś? Podjęliście wspólnie decyzję? Niezależnie, czy trwało to dwa miesiące czy trzy lata, jeśli nie jesteś socjopatką czy nie cierpisz na jakieś niesamowite zaburzenia osobowości to normalne, że rozstanie boli. Co więcej, nikt nie powiedział, że nie będzie, że masz przechodzić przez to obojętnie. I to jest normalne że okazujesz ból, normalne, że nie masz ochoty widzieć ludzi, że odrzucają Cię faceci. Ale jest dobra wiadomość - TO MIJA. Nie dam Ci idealnego przepisu, ja czasem po kilku latach mam łzy w oczach kiedy przypomnę sobie coś. I to nie jest nic złego, dopóki nie tworzysz fantazji i nie ranisz nikogo ani siebie. Ale skoro teraz boli pozwól sobie być trochę żałosną, zamknij się w domu (NA CHWILĘ), wypij wino, wyślij kilka głupich wiadomości - cokolwiek Ci pomoże. I nie obwiniaj się za to - większość z nas tak ma, więc nie wyrzucaj sobie kolejny miesiąc, jak się ośmieszyłaś, powiedz o tym, napisz na FB, cokolwiek, co sprawi, że będzie Ci łatwiej.

2. Szanuj się. Niezależnie od wszystkiego.

Niezależnie z czyjej strony wyszła inicjatywa rozstania, zawsze był jakiś powód. Jeśli Ty odeszłaś może czułaś się niedoceniana, może czułaś się nieszczęśliwa, może miałaś dosyć; może też razem doszliście do pewnych wniosków, albo to on miał dosyć, nieważne. W 99% przypadków, nawet jeśli Ty odchodzisz do innego gościa, będzie Ci brakować wspólnych chwil (jeśli tak nie jest to po co w ogóle utrzymywałaś tę relację?). Ale to nie oznacza, że teraz masz co chwilę do niego wydzwaniać, prosić o spotkanie, przespać się z nim bo brakuje Ci kogoś. Przetrzymaj to. Skoro to koniec, to tak jest. Dorośli ludzie powinni brać odpowiedzialność za swoje słowa. I nawet jeśli po jakimś czasie zdecydujecie, że chcecie być razem (co na ogół w moim pojęciu nie ma sensu, ale to osobny temat), w tej chwili nie ma to sensu. Cokolwiek się stało, miało swój powód i nie próbuj na siłę odwrócić tego. Trochę tęsknoty jest zawsze dobre a i Ty z czasem nabierzesz dystansu do całej sprawy.

3. Pozwól sobie dostrzec jego wady...

Na ogół im więcej czasu mija od rozstania tym łatwiej zauważyć że nasz wybranek wcale nie był ideałem - i to jest całkowicie dobre i naturalne. Po rozstaniu mamy zdolność idealizowania tego co było więc kiedy przypominasz sobie jego wypowiedzi i nagle olśniewa Cię - 'wydawało mi się, że jest taki mądry, a pieprzył takie bzdury' czy 'zawsze nosił się elegancko i z klasą a w restauracjach zachowywał się jak ostatni burak' nie oznacza to, że go nienawidzisz ale nabierasz dystansu - to także część procesu powrotu do normalności. Łatwiej pogodzić się z tym co przeminęło jeśli odczarujesz to.

4. ...Ale nie ośmieszaj i nie obgaduj

Jesteśmy dorosłe i same podejmujemy wybory z kim chcemy się spotykać. Jasne, czasem ja też tęsknię za czasami, kiedy po prostu spędzało się czas z kimś kogo przyprowadzili znajomi rodziców ale na ogół mamy szczęście, że wybór jest w naszych rękach. Tak więc jeśli nie padłaś ofiarą aranżacji znajomości przez ukochaną babcię, która już nigdy nie ugotuje Ci rosołu dopóki nie zejdziesz się z tym 'uroczym młodzieńcem' znaczy, że wiedziałaś na co się piszesz. I najgorszą rzeczą pod słońcem jest obgadywanie, ośmieszanie i odsłanianie słabości drugiej strony. Nie mówię tu o lekkich żartach czy dyskusjach z przyjaciółmi na temat tego, dlaczego się rozeszliście - to jest całkowicie ok. Ale ośmieszanie jego sprawności seksualnej, wyśmiewanie albo opowiadanie o jego rutynach, nawykach czy sposobie myślenia jest już żałosne. I to nie jego ukazuje w złym świetle. To Ty wiedziałaś to wszystko i akceptowałaś. Nie ośmieszaj się teraz.

5. Wyjdź do ludzi

Niezależnie od tego, jak Ci się nie chce, wyjdź do ludzi. Idź na spacer, napij się czegoś, obejrzyj serial z przyjaciółką, idź na siłownię albo nawet do sklepu - gdziekolwiek, gdzie musisz się normalnie ubrać, nałożyć makijaż, wyglądać jak człowiek. Wiem, że Ci się nie chce. Znam to uczucie kiedy jedyne na co masz ochotę, to wyrzucić telefon za okno, z jednej strony dlatego, by nikt się do Ciebie nie odzywał, z drugiej zaś by nie ulec pokusie napisania do byłego. Dlatego idź do ludzi. Znajdź najbardziej skomplikowane zajęcie, nawet jeśli to noszenie ciężarów czy bieg 20 kilometrów. Zobaczysz jak wiele się zmieni. Zwłaszcza jak się cholernie zmęczysz.

6. Nie czekaj na jego znak

Chciałaś czegoś innego, nie dostałaś, pogodziłaś się już z tym, że nie dostaniesz w tej relacji to, na co zasługujesz - lepiej dla Ciebie. Jeśli on odszedł może to boleć bardziej ale wciąż musisz zaakceptować jeden fakt - on nie był dla Ciebie. I jeśli zranił Cię do tego stopnia że teraz chodzisz jak obłąkana albo sprawił że odeszłaś to najprawdopodobniej oszalejesz widząc nieodebrane połączenie od swojego ukochanego - nie oszukujmy się, to karmi nasze ego że on wciąż nie może się uwolnić. Ale przecież, przede wszystkim to my nie możemy się uwolnić z matni, czekając na jego znak by sztucznie podbudować naszą wartość. Też to robiłam. Ale nauczyłam się dwóch rzeczy - może to być niezwykle kłopotliwe kiedy on zaczyna sie odzywać i z czasem także męczące (zwłaszcza kiedy nie widzisz szansy na naprawę związku), a jeśli nie jest to znaczy, że nie chodzi o Ciebie i o powrót - czyli zapomniał czegoś od Ciebie, masz jakieś dokumenty lub wiedzę, może chce mu się seksu, a Ty jesteś bezpieczna, ciepła, miła. I na ogół w relacjach które się rozpadły (poza paroma pierwszymi, trochę żałosnymi dniami) takie nagłe powroty nie wróżą nic dobrego.

7. Zasługujesz na coś lepszego

Nie chodzi tu o bycie wybredną za wszelką cenę - jeśli chcesz to skończysz kiedyś sama, jednak o takich relacjach nie chce mi się pisać. Chodzi mi tylko o to by znać swoją wartość. I skoro z jakiegoś powodu nie jesteście razem to oznacza, że nie otrzymałaś tego, co powinnaś (nie oszukuj się, że on był idealny bo gdyby tak było, tobyś była szczęśliwa). Nie próbuj więc na siłę odzyskać go czy zwrócić na siebie jego uwagę. Prędzej czy później spotkasz kogoś kto doceni Cię jaką naprawdę jesteś. Tego kwiatu jest pół światu, nie musisz być z kretynem, chłopcem albo nawet mężczyzną który nie daje Ci tego, czego naprawdę szukasz.

8. Nie bój się co on pomyśli

Trafiłaś na imprezę i po butelce wina zaczęłaś rozmowę z całkiem niezłym przystojniakiem, ale w drodze do twojego/jego mieszkania orientujesz się że twój były uznałby Cię za dziwkę? Albo, że nie możesz się z nim przespać chociaż czujesz że masz powódź w majtkach, bo twój ukochany na pewno czeka na Ciebie? A co Cię obchodzi co on o Tobie myśli? Nie mówię, że masz wskakiwać komukolwiek do łóżka ale na pewno nie odmawiaj sobie przyjemności ze względu na niego. Miał swoją szansę, nie wykorzystał jej. Więcej, najprawdopodobniej on też nieźle się bawi i nie zastanawia się cały czas, co sobie o nim pomyślisz. Plus ja nauczyłam się jednego. Jeżeli facet Cię kocha, NIE NAZWIE Cię dziwką. Proste

9. Zakochaj się

Jasne, łatwo mówić, trudno zrobić, ale pamiętasz swoje pierwsze rozstanie? Myślałaś, że już nikogo nie poznasz, a potrafiłaś żyć na nowo, normalnie. Po prostu jeśli jesteś normalną laską, umiesz cieszyć się życiem idziesz do przodu i masz normalnie poukładane w głowie (a nie problem z obsesją) to z czasem opadną emocje i uczucie "wyłączności" tej jednej osoby. Jasne, zostaną wspomnienia, pewne emocje, ale to jest nieuniknione i świadczy dobrze o Tobie. Jednak to nie znaczy, że nie możesz iść do przodu. Poznasz kogoś, zakochasz się i nie miej z tego powodu wyrzutów sumienia. Nie słuchaj ludzi którzy mówią  "za szybko, za często, za wcześnie, za wielu". Ja wierzę, że możesz kochać wiele razy, nigdy tak samo ale zawsze mocno i szczerze, masz ogromne serce i ono pomieści więcej niż się spodziewasz (ale zajechało sentymentem!). Nie zamykaj się, nie ma w życiu piękniejszego doświadczenia niż dawanie i branie miłości, nie bój się tego i nie zabraniaj sobie bo ktoś czy coś. To Twoje życie, Ty masz być szczęśliwa a nie ludzie dookoła. Kogo obchodzi ile razy i z kim?

środa, 9 września 2015

Nigdy się nie tłumacz.

Znacie ten mechanizm - zrobiłam coś dla siebie, nie pomyślałam o innych, zaczęłam nowy związek, zmieniłam fryzurę, kupiłam sobie bajecznie drogie ubrania? Cokolwiek to jest, zaczynacie się tłumaczyć przyjaciołom, rodzinie, kotu, że okazja, że potrzebujesz, że cokolwiek... Milion wymówek na to, że robicie coś dla siebie. I nieważne, że macie do tego prawo, będziecie nosić w sobie poczucie, że trzeba mieć usprawiedliwienie na każdą okazję i na każdy zarzut, ten realny i ten wyimaginowany?
No, ja w każdym razie znam.

Impreza? A bo coś tam, ale na ogól nie wydaję tyle.

Nie wyszło nam? Ale to nie przeciwko Tobie, po prostu ja jakoś nie umiem, ale Ty jesteś dobry, ja spieprzyłam.

Buty? A wiesz, w sumie były na przecenie, a i tak przecież muszę w czymś chodzić.

Robię to codziennie. I ostatnio po mojej sesji terapeutycznej kiedy przez pół godziny tłumaczyłam mojemu terapeucie, dlaczego właściwie zaczęłam się z kimś spotykać i wreszcie uświadomiłam sobie na koniec, że próbuję się usprawiedliwiać przed osobą, która nawet tego ode mnie nie oczekuje, przyszła mi do głowy tylko jedna refleksja:

GÓWNO.

Tak, pomińmy już może głębię tej refleksji, ale mi też zdarza się zabłysnąć. Chodzi o to, że każdy inny wciąż 'robi sobie dobrze' i to nie dlatego, że była okazja, że znalazł okoliczności łagodzące - a dlatego, że MOŻE. Bo na to zasługuje. A ja nagle zaczynam się kajać ze swoich wyborów aby ktoś nie pomyślał, że 'jestem łatwa, jestem egoistką, jestem materialistką, jestem skupiona na sobie, itepe, itede'. Wciąż koncentruję się na tym, co pomyślą o mnie ludzie, ale zapominam, że nikogo nie krzywdzę, a moi przyjaciele kochają mnie taką, jaką jestem - słodką, roztrzepaną, wiecznie zakochaną, zabieganą, czasem marudną, czasem nieznośną. Moi przyjaciele nie będą mnie oceniać za to, z kim sypiam, na co wydaję pieniądze,

A inni?

Będą. Jasne, że będą. Ale czy naprawdę chcesz mieć coś wspólnego z ludźmi tak małymi, że nie mają nawet miejsca na własne życie, więc muszą kraść powietrze z Twojego? Naprawdę obchodzi Cię opinia ludzi, którzy pojawiają się tylko po to, aby skorzystać z Twojego ciepła, wydrzeć odrobinę energii i zostawić Cię, kiedy już nie ma co zabrać? Po co Ci to? Czy naprawdę tyle znaczy dla Ciebie ktoś, kto zostawia jedynie negatywny ślad w Twoim życiu?

Ludzie zawsze będą gadać. Nieważne, czy to z zazdrości (a na ogół tak jest, bo masz odwagę się cieszyć, postawić, powiedzieć prawdę, jesteś ładna, mądra, cokolwiek) czy z braku własnej wartości (najłatwiej poczuć się lepszym sprowadzając kogoś w dół). Odetnij się. Pamiętaj, niezależnie od tego, ilu masz partnerów, z kim sypiasz, co kupujesz, jak jadasz - dopóki nie robisz nikomu po drodze krzywdy - masz do tego prawo. I rób to dalej. A nawet jeśli zranisz kogoś tylko dlatego, że chcesz być szczęśliwa? Czasem tak bywa. Nie jesteś kinder czekoladą - nie wszyscy muszą Cię lubić. Ważne, że nie musisz zaspokajać potrzeb wszystkich ludzi dookoła. Trzymaj się z tymi, którzy zaspokajają Twoje i dbaj o nich. To wystarczy.

wtorek, 1 września 2015

Dziesięć zdań o mnie

Ostatnio Węgrystan nawiedziła Monika, zatrzymując się na chwilę w Gracelandzie przed rozpoczęciem przygody w tym, jak wszyscy wiemy, niesamowicie egzotycznym i gościnnym kraju :). A skoro Pan Kot i Grażynka mają towarzystwo, to i wino można pić i rozmawiać.
I nagle po dwóch dniach znajomosci w rozmowie wychodzi coś, czego nigdy nie spodziewałabym się usłyszeć od kogoś, kto mnie nie zna.
Otóż Monika powiedziała mi, że w życiu nie pomyślałaby, że tyle przeszłam, skoro jestem silną, przebojową laską, która wie czego chce i idzie do przodu.

No i ja taki zonk. Grace, wieczna maskotka, mała dziewczynka, słodka, za dużo pijąca, paląca jak smok i przeklinająca jak szewc, nieporadna, płaczliwa, rozbita z typowymi zaburzeniami obsesyjno-kompulsywnymi oraz objawami choroby dwubiegunowej jest silna? No ale, ale, to zmusza do myślenia, ktore chociaż boli (bardziej niż głowa po dwóch butelkach wina), moze przynieść efekty.

Tak więc po przemyśleniach postanowiłam spisać 10 powodów, dlaczego wiem, że jestem super.

1. Jestem silna.

Rozstania, powroty, historie, depresja, samotność - milion powodów na dzień aby nie iśc do przodu. A więc wyjechałam. Sama zorganizowałam sobie życie tutaj i żyję nieźle. Nawet kiedy nie mogłam znaleźć pracy to płakałam i szukałam dalej. Odeszłam od Norberta, bolało, ale nie poddałam się. Czułam się zagubiona? Jasne. Ale od czego ma się przyjaciół. I co z tego, że krzyczę, płaczę, mowię, że chcę umrzeć, skoro wstaję i idę dalej? Nie ma niczego, co mnie złamało, chociaż znam takich, którzy jiż się poddali.

2. Mam kota.

Po niecałych trzech miesiącach w raju ( xD) zdecydowałam się na adopcję Dolfa. Problemów było mnóstwo - choroba, brak mieszkania, niechęć Norberta, brak opieki na wyjazdy - niby pierdoły, ale kiedy niebo spada Ci na głowę, to przeklinasz siebie, że nie umiesz się nawet sobą zająć i to najgłupsze co mogłaś zrobić. Ale, proszę państwa, jesteśmy już razem ponad rok. Mam małe mieszkanie, Dolf siedzi na małym terenie, sporo sam, ale wiecie co? Mam gdzieś, co i tym myślicie. Bo my jesteśmy szczęśliwi. I mimo tego, że Dolfik znowu choruje, ogarniamy.


3. Mam super przyjaciół.

Ktoś moze powiedzieć, że to kiepski argument, ja na to: czy naprawdę zajebiści ludzie potrzebują słabeuszy i nudziarzy wokół siebie? Nie. Otóż to. Otaczamy się ludźmi podobnymi do siebie. Więc moi przyjaciele też uważają, że nawet jesli bywam wrzodem czy nawet hemoroidem na ich niesamowitych tyłkach, to wciąż ten wrzód jest lepszy, niż gładka skóra :).

4. Wchodzę we wszystko na sto procent.

Nie lubię czegoś? Zmieniam to. Zostałam bez pracy ale podjęłam to ryzyko. Podjęłam kolejne ryzyko pracy w miejscu w ktorym moja szefowa odbijała na mnie swoje niedoskonałości i definitywnie czuła się zagrożona. Ale miałam też na tyle odwagi by postawić się i powiedzieć mam dość. Goście? Jasne, możesz u mnie zostać. Nie mam nic do ukrycia, jesli Cię lubię, nie ma problemu. Ufam. Mężczyźni? Będzie, nie bedzie nic miedzy nami, ale nie gram, nie udajęx przeżywam to, co jest teraz. Przyjmuję wyzwania (nawet te pijackie stawanie na głowie za paczkę czekoladek Lindta) i jestem szczera (powiedzenie mojej wtedy jeszcze aktualnej szefowej, że wszyscy mają ją za zimną sukę przeszło ponoć do historii).

5. Szanuję się

W moim życiu wiele jest zgrzytów kiedy szukam czegoś w zły sposób (patrz: związki, relacje, "przyjaźnie"). Ale umiem podnieś głowę i powiedzieć wprost: nie odpowiada mi toz To była trudna szkoła, ale przeszłam przez nią i nauczyłam się czegoś nowego. Moj przyjaciel powiedział mi dziś "you are the master of your life. You can meet today a guy and spend a night with or stay alone for a year, but most important is that you know what you want and respect yourself". I miał cholerną rację. Bo właśnie tego się nauczyłam.

6. Jestem słodka

Tego chyba nie muszę podkreślać, zresztą słyszę to wciąż od nowych ludzi, których dopiero co poznałam. Mogę być zakręcona, gadatliwa, wypić za dużo, popełniać błędy, ale coś we mnie jest naturalnego, czemu nie dałam umrzeć. I jestem z tego dumna, bo widzę, że ludzie  do mnie wracają, dobrze czują się w moim towarzystwie. A to prowadzi do kolejnego punktu, czyli

7. Dbam o bliskich

Nie zawsze jestem dostępna. Bywam egocentryczną suką, płaczliwą kupą gnoju, ale naprawdę zależy mi na tych, których kocham. I jeśli coś się dzieje, jestem. Inwestuję czas, energię, pieniądze, bo mi zależy. I nie ma dla mnie rzeczy niemożliwych.

8. Jestem spontaniczna

Niezależnie, czy chodzi o już wspomniane wczesniej stanie na głowie, wypicie butelki wódki czy nagły wypad, mam szalone pomysły i lubię niepewność. Czasem można nazwać to wręcz afektywnymi zaburzeniami osobowości, ale nie obchodzi mnie to, jestem szalona i to lubię. I naprawdę, jeśli w czasie zmywania naczyń czy gorącego seksu przyjdzie mi coś do głowy co muszę teraz powiedzieć mozecie byc pewni, ze tak się stanie.

9. Jestem inteligentna

Mogę dyskutować na każdy temat na który mam coś do powiedzenia ale słuchać, kiedy zupełnie na tym się nie znam. Znam swoje ograniczenia. Rozwiązuję testy na inteligencję na sto procent, pod warunkiem że się nie znudzę :). I na ogół to, co mowię liczy się. No, chyba że moje pijackie SMS-y, ale przecież każdy miewa black out ;).

10. Jestem skromna

Hahahahaha, no chyba mnie teraz pogięło, na koniec tej całej listy wrzucać skromność. Ale kto mnie zna to wie, że wciaz jestem małą dziewczynką, zbyt często czującą się zagrożona, słaba, beznadziejna. Zbyt często nie mam ochoty widzieć mojego potencjału. Ale rzeczy, które tu mowię nie oznaczają, że odbiła mi palma czy będę się z tym obnosić. Nie. Pozostanę sobą. Ale są rzeczy, ktore muszę widzieć słysząc moją mamę mówiącą, jak jest ze mnie dumna, słysząc moich przyjaciół powtarzających, że zrobiłam niesamowitą robotę od czasu, jak się znamy. Dziękuję wam za to wszystko, bo bez was nie byłoby to możliwe.

No, to się rozpisałam. Dawno tak długo nie uderzałam w ekran, aż cud, że mój zdychający iPhone to przeżył :) ale skoro już tyle wytrzymał, dodam jeszcze jeden mały punkcik (teraz, póki przez chwilę w to wierzę)

11. Jestem seksowna

Wiem, nie mam idealnego ciała. Wiem, że wciąż nie koncentruję się na jakości jedzenia, na ćwiczeniach, mam humory, bywam nieumalowana albo makijaż wymaga dużej pracy. I co z tego? Mam super oczy, śliczny uśmiech i wszystko wypunktowane powyżej, co sprawia, że mogę dostać czego chcę od zycia, od partnera albo po prostu zostać sama. A poza tym, mam całkiem niezły tyłek i potrafię słuchać i jeszcze kilka rzeczy ktore sprawiaja, że niektórym parują... Mózgi ;P



Ale to już może sobie podaruję :)